James czuł się głęboko dotknięty takim obrotem spraw. Inaczej sobie to wszystko wyobrażał. Miał nadzieję, że Soph nie będzie się długo na niego gniewała. Z tą myślą ruszył w kierunku schodów. Pospiesznie wbiegł na górę i będąc już prawie u celu, zdał sobie sprawę, że nie zna nowego hasła. Zaklął pod nosem i oparł się plecami o chłodny mur obok obrazu, po czym przeczesał ręką włosy i powoli osunął się na ziemię. Kolejna wpadka. Jedyne co mu pozostało to siedzieć i czekać na kogoś, kto będzie wchodził lub wychodził. Po jakimś czasie wyjął różdżkę i zaczął się nią bawić. Nuda i uczucie, że nie może zrobić nic pożytecznego bardzo go frustrowały. Minuty ciągnęły się w nieskończoność, a James był coraz bardziej zdenerwowany. W końcu nie wytrzymał. Wstał i z impetem walnął pięścią w ścianę, choć tak naprawdę odkąd przyszedł, minął zaledwie niecały kwadrans. I właśnie wtedy, kiedy rozmasowywał obolałą dłoń usłyszał obojętnie wypowiedziane:
-Właź.
Odwrócił się więc w tamtą stronę. Stała tam w sumie całkiem przeciętna dziewczyna. No, oczywiście nie patrząc na włosy, które były fioletowo-różowego koloru i opadały swobodnie na ramiona. Jednak James, za nic w świecie nie mógł sobie przypomnieć jej imienia. Sam nie wiedział dlaczego i najwyraźniej nie chciał się nad tym zastanawiać, bo bez słowa ruszył w jej kierunku i szybko przedostał się przez otwór. Bąknął tylko na odchodnym ledwo dosłyszalne "dzięki" i nie odwracając się, pomknął do schodów prowadzących do dormitoriów, po czym wpadł do swojej sypialni i tak jak stał padł na łóżko. Niemal natychmiast zasnął.
Lily wyszła z Wielkiej Sali sama. Nie miała większej ochoty na towarzystwo, bo musiała przemyśleć kilka spraw. Była wdzięczna dziewczynom za to, że nie drążyły tematu Albusa w pociągu i zostawiły ją w spokoju. I tak by im nic nie powiedziała. Nie miała ochoty o tym mówić i na nowo roztrząsać. Poza tym to była sprawa tylko pomiędzy nią, a bratem. Nie zamierzała mieszać w to osób trzecich. Stawiając powoli i jakby ociężale stopy na kolejnych stopniach, czesała palcami włosy. W końcu odgarnęła je do tyłu i wtedy to poczuła. Jakby coś oślizgłego otarło się o jej dłoń. Gwałtownie ją cofnęła i odruchowo obróciła się dookoła z wyciągniętą przed siebie różdżką. Wiedziała, że ktoś ją obserwuje. Ten okropny moment, kiedy czujesz na sobie cudzy wzrok, po prostu podświadomie zdajesz sobie sprawę z tego, że za którymś rogiem ktoś się na ciebie czai, czeka na odpowiednią chwilę... Po chwili Lily przestała się już rozglądać na wszystkie strony, ale stała jeszcze trochę w bezruchu, nasłuchując. Wydawało jej się jakby w jednej chwili dookoła jeszcze bardziej pociemniało. Wszystko było jakby bardziej ponure niż dotychczas. Następnie powolutku, jak najciszej potrafiła, ruszyła przed siebie, chude palce cały czas kurczowo zaciskając na różdżce. Schodek po schodku. Jeszcze tylko trochę, tylko kawałek i będzie w Pokoju Wspólnym. Wśród przyjaciół. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jaką głupotę popełniła, zostając jako jedna z ostatnich na kolacji. Gina, Tom, Debby, Bryan... Wszyscy wyszli zaledwie kilka minut przed nią. Jaka z niej idiotka. Co za szczęście. Ostatni schodek. Chyba jednak wyjdzie z tego bez szwanku i niedługo będzie mogła spokojnie ułożyć się w ciepłym łóżku i zasnąć. Tak, już tak bardzo niedaleko. Ostatni zakręt. I... I rozdzierający krzyk rudowłosej, rozchodzący się w ciemnym korytarzu.
Kiedy Rose weszła do dormitorium Sophie już smacznie spała, a Zo jeszcze nie wróciła, bo w pokoju nie było żadnych śladów jej obecności. Ruda zgarnęła więc wszystkie potrzebne rzeczy i poszła do łazienki, żeby się umyć. Puściła niemalże gorącą wodę, bo chciała odprężyć się przed pierwszym dniem szkoły. Wykąpana, nałożyła na siebie wszystkie balsamy, maści i inne specyfiki upiększające urodę. Zawinęła mokre włosy w ręcznik, wciągnęła na siebie pidżamy i cichutko wyszła. W dormitorium odłożyła wszystkie przybory na miejsce i przygotowała szatę na następny dzień. Uporała się z tym około pierwszej w nocy. Wtedy do sypialni wparowała Zo, która tylko pospiesznie przywitała się z koleżanką i także zniknęła za drzwiami łazienki. Rose planowała położyć się spać, ale ku swojemu zdziwieniu nie była zmęczona. Wybrała więc książkę, którą zaczęła czytać pod koniec wakacji i poszła do Pokoju Wspólnego, aby dokończyć ją przy kominku. Lektura jednak sprawiła, że powieki same zaczęły opadać i zasnęła przy niej jak małe dziecko.
Świetnie , jestem bardzo ciekawa czemu Lily wtedy krzyczała . Czekam na next .
OdpowiedzUsuńNoo, świetne, w ogóle fajni bohaterowie się zapowiadają. :D
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co stało się z Lily. :)
OdpowiedzUsuń