wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział trzeci.

Rose obudziła się rano nieco obolała, co było spowodowane prawdopodobnie tym, że najzwyczajniej w świecie spadła przez sen z kanapy. Uniosła się więc najpierw delikatnie na łokciach i sprawdziła, czy nie ma kogoś w Pokoju Wspólnym. Jednak na jej nieszczęście na jednym z foteli umieszczonych trochę dalej siedziała jakaś dziewczyna z drugiego roku i ćwiczyła zaklęcia. Rose westchnęła i zrezygnowana wstała, po czym prędko pognała do dormitorium. Zo już nie było. Pewnie znowu się gdzieś zapuściła ze swoim chłopakiem.
- Hej - Rose rzuciła w kierunku Soph, siedzącej na łóżku. A ona w odpowiedzi tylko dziwnie się na nią spojrzała. No tak. Przecież właśnie wróciła nie wiadomo skąd w samych pidżamach i rozczochranych włosach. Ruda uśmiechnęła się więc głupkowato - Zasnęłam przy książce. Wyspałaś się?
-Nawet. - odparła Sophie, wyjmując nogi spod kołdry. Przetarła ręką zaspane oczy i powiedziała - Twój kuzyn to skończony dupek. - chwilę potem wstała i zaczęła upinać włosy wysoko w luźnego koka.
-Chyba wiem o co ci chodzi. Wczoraj, podczas gdy on niósł cię na rękach, cała Wielka Sala się na was gapiła. Nie wyłączając nauczycieli. Ale nie przejmuj się. - przyjaciółka spojrzała na nią z zażenowaniem. - Naprawdę. Niedługo Hachiro znowu coś odwali i o was nikt nie będzie już pamiętał. Ale nie rozmawiajmy już o tym. Wiesz, że wczoraj Zo wróciła dopiero o pierwszej w nocy? Jeśli była wtedy z Markiem... Naprawdę nie chcę wiedzieć, co oni tak długo robili.
-Ja też. - odpowiedziała bez jakiegokolwiek zabarwienia emocjonalnego Sophie.
-A co ty taka nie w sosie dzisiaj? Mówiłam ci, nie myśl o wczorajszym zajściu. Słyszysz? - zapytała Rose niebezpiecznie się do niej zbliżając z chytrym uśmieszkiem. W pewnym momencie gwałtownie wyrwała i w dwóch susach dostała się do przyjaciółki, po czym rzuciła ją na łóżko i zaczęła łaskotać. Obie szczerze się śmiały. Soph - bo była łaskotana, a Rose, bo udało jej się w końcu ją rozśmieszyć. Po wszystkim położyły się obok siebie wciąż z szerokimi uśmiechami na twarzach, oddychając głęboko. Sophie mocno przytuliła rudowłosą.
-Dziękuję - powiedziała, po czym dźwignęła się i ruszyła w stronę łazienki niemal tanecznym krokiem. "Taka przyjaciółka to prawdziwy skarb" - pomyślała.

 Gina, bliska koleżanka Lily, bardzo się zaniepokoiła, gdy przyjaciółka wieczorem długo nie wracała. Pomyślała jednak, że może odwiedziła ona Hagrida, więc nie poszła jej szukać. Położyła się spać. Niestety. Rano, rudej nadal nie było. Gina śmiertelnie zbladła, widząc puste, nieużywane jeszcze łóżko współlokatorki. Wciągnęła więc na siebie pospiesznie szatę i zbiegła na dół po schodach, zawiadomić jednego z nauczycieli o zniknięciu dziewczyny. Kiedy była już niedaleko gabinetu, wpadła na kogoś i się przewróciła.
-Uważaj jak chodzisz.- powiedziała podenerwowana nawet nie podnosząc głowy. Dopiero jak wstała zauważyła, że przeszkodą na jej drodze okazał się Hachiro, Azjata z Gryffindoru. Znała go trochę, bo przyjeżdżał czasem na wakacje do Potterów, w trakcie, kiedy ona też tam była. Zreflektowała się więc nieco i dopowiedziała - Sorry śpieszę się. Muszę koniecznie znaleźć Lily, bo...
-Jest w Skrzydle Szpitalnym. - przerwał jej w pół zdania. - Wczoraj po kolacji przechodziłem korytarzem i usłyszałem krzyk. Pobiegłem, aby zobaczyć co się stało i zobaczyłem ją leżącą na ziemi, nieprzytomną. Próbowałem ją ocucić, ale bez skutku. Zawiadomiłem więc pielęgniarkę. - opowiedział jednym tchem, jakby podłamany.
-Ale dlaczego zemdlała? - spytała przerażona Gina. Ciarki przechodziły jej po plecach, kiedy wyobraziła sobie, co mogło spotkać jej przyjaciółkę.
-Tego nie wiadomo. Obudziła się przed chwilą, ale nie pamięta nic z wczorajszego wieczoru, od momentu, kiedy opuściła Wielką Salę. Dopiero od niej wyszedłem, żeby powiadomić jej braci. Ale Gina chyba już nie usłyszała ostatniego zdania. Tak bardzo śpieszyła się, żeby zobaczyć co i jak z Lily.

Jamesa obudziło gwałtowne walenie w drzwi. Przetarł oczy i zaspanym głosem wybełkotał:
-Proszę.
Wejście raptownie odskoczyło, a do środka wszedł przejęty Hachiro.
-Lily jest w Skrzydle. - powiedział tylko. Jednak wystarczyło to, aby James wypadł jak strzała z łóżka i przygotował się w mgnieniu oka do wyjścia.

-Idziemy.-powiedział po chwili i obaj ruszyli do wyjścia. Rozmowa jakoś się nie kleiła. Azjata wyjaśnił jedynie koledze, w jakich okolicznościach Lily trafiła pod opiekę pielęgniarki. Kiedy weszli do środka, przy łóżku chorej siedziały już Rose i Soph, które tylko patrzyły się na rudowłosą z czułością i współczuciem, ponieważ niedawno zasnęła. Chłopcy podeszli bliżej.
-To na pewno nic poważnego. Równie dobrze mogła się słabo poczuć, bo mało zjadła, a upadając uderzyła głową w posadzkę. Sądzę, że stąd są jej braki w pamięci. - powiedział niemal niedosłyszalnie James, żeby w jakiś sposób uspokoić resztę. Bo przecież patrząc na to wszystko realnie, co innego mogło się stać? Hogwart jest jednym z najbezpieczniejszych miejsc na ziemi. 
-Myślę, że to najodpowiedniejszy scenariusz tego zdarzenia. - odezwał się głos tuż za nimi. Wszyscy jednocześnie odwrócili głowy. Była to oczywiście stara, dobra pani Pomfrey, która po chwili odeszła. Przyjaciele niemal się nie odzywali. W między czasie przyszedł do nich ktoś z planami zajęć i niedługo potem każde z nich , jedno po drugim, opuściło salę. 

Scorpius pierwszą lekcję miał z profesor Brown, nauczycielką eliksirów. Prościzna. Jedyny problem leżał w tym, że znowu pewnie przysiądzie się do niego Smith. Bardziej wkurzającej dziewczyny chyba nie poznał nigdy wcześniej. Kiedy wszedł do sali, w środku jak zwykle panował niemały zaduch spowodowany podgrzewaniem kociołków. Malfoy zajął miejsce na samym końcu i czekał na rozpoczęcie nudnej lekcji wprowadzającej, mówiącej o zasadach bezpieczeństwa. Na jego szczęście Megan w ogóle nie pojawiła się w klasie. Mógł więc chociaż trochę odetchnąć. Jednak, ku jego zaskoczeniu, dziewczyna wbiegła do sali w połowie zajęć i zdyszana powiedziała:
-Muszę zabrać Scorpiusa do naszego opiekuna domu. To pilne. - zaraz po tym podeszła do biurka nauczycielki, położyła na nim jakiś zwitek papieru i spojrzała na Malfoya wyczekująco.

3 komentarze: