Oj, jakie te dziewuchy potrafią być wredne! Zmówiły się jak trzy wiedźmy i planowały napad na dwóch bezbronnych Ślizgonów, nie domyślających się absolutnie niczego. Nie ułożyły harmonogramu działania wcześniej. Co to, to nie. Chciały działać spontanicznie, bo nieobmyślane akcje wychodzą znacznie lepiej od tych, które przygotowujemy z dużym wyprzedzeniem.
A więc najpierw Zo - która była w tym niezaprzeczalnie najlepsza - bez słowa uprzedzenia podeszła do jednej, a następnie do drugiej przyjaciółki i nałożyła na obydwie Zaklęcie Kameleona*.
-Rose tylko spróbuj mi się zaśmiać, albo pisnąć podczas akcji, a obiecuję, że specjalnie dla ciebie wyuczę się zaklęcia Cruciatus. - zagroziła Zoey.
Rosie zrobiła wielkie oczy, udając przerażenie, po czym zamknęła usta na niewidzialny kluczyk , który później rzuciła gdzieś daleko.
-Myślę jednak, że warto byłoby chociaż ogólnie omówić plan działania - rzuciła niepewnie Sophie. Ruda chciała głośno wypalić z odpowiedzią, ale szybko zreflektowała się, że obiecała zachowywać się cicho. Zakryła więc jedynie buzię dłonią i spojrzała wyczekująco na dziewczyny. Kiedy wreszcie one to zaczną?
-Okej byle szybko, bo zaraz nam zwieją - zauważyła Zo.
Po obgadaniu wszystkiego wkroczyły do działania. Z początku po cichutku zakradły się do chłopaków w taki sposób, aby znaleźć się pomiędzy nimi a brzegiem jeziorka. Na pierwszy ogień postanowiły rzucić lekkie orzeźwienie. Wystrzeliły wszystkie w górę zaklęciem Aguamenti** tak, aby woda podczas opadania stworzyła zimny deszcz. Kropelki rozbryzgiwały się na wszystkie strony sprawiając, że w ciągu kilku sekund chłopcy zrobili się mokrzy.
Rose bardzo rozbawił widok Scorpiusa i Ala zrywających się z miejsc ze zdezorientowanymi minami. Zaczęli rozglądać się dookoła, żeby dowiedzieć się, skąd się wziął tak nagły deszcz. Jakie było ich zdziwienie, kiedy zrozumieli, że pada tylko na nich! Ruda postanowiła nieco podkręcić atmosferę.
-Lacarnum Inflamare*** - szepnęła formułę, celując różdżką prosto w pergamin, trzymany przez Albusa. Papier momentalnie zajął się ogniem, a zaskoczony Potter cofnął ręce. Można było dostrzec jak z pewnym zrezygnowaniem spogląda na dłonie, które trzymały przed sekundą zwój. Rosie pomyślała, że właśnie musiała puścić z dymem jego zadanie domowe. Chłopak szybko wyciągnął różdżkę. Nie zamierzał być przecież kozłem ofiarnym. Bez różnicy komu zachciało się głupich dowcipów. On go dorwie, a wtedy żartowniś dopiero będzie mógł rżeć ze śmiechu.
-Wyjdź i pokaż się tchórzu! Stoczmy pojedynek i przekonajmy się, kto lepiej walczy - wycedził przez zęby Al. Rose uśmiechnęła się pod nosem. Ona wcale nie zamierzała grać fair. Wolała być tchórzem. Dopiero teraz będzie zabawa.
Kiedy Soph spostrzegła zmianę działania rudej, też postanowiła się trochę podrażnić ze Ślizgonami. Bez najmniejszego zawahania rzuciła na Malfoya Levicorpus****. Blondyn oczywiście zawisł do góry nogami w powietrzu. Sophie myślała, że nie opanuje napadu śmiechu, który naszedł ją w tamtym momencie. Bowiem zanim chłopak zdołał wydobyć różdżkę, jego twarz zdążyła nieźle się zaczerwienić. Chociaż nie. Nieźle? To za mało powiedziane. On wyglądał jak dopiero co wykopany, świeży, dojrzały burak. Jednak niestety dziewczyna nie mogła nacieszyć się długo tym widokiem, bo Scorp uwolnił się ze zwisu zaklęciem Liberacorpus*****.
W0kół nich zebrała się już pokaźna grupka uczniów. Każdy chciał popatrzeć, jak jedni z najzdolniejszych członków domu Salazara są poniżani przez jakiegoś niewidzialnego "kogoś". Tego zdecydowanie nikt nie mógł przegapić.
Zoey zaniepokoił fakt, że mają dość liczną widownię. Poza tym Al i Scorpius zdążyli się na chwilę oswobodzić z zaklęć. Mogli im coś zrobić, albo one mogły się w jakiś sposób wkopać same.
-Stopujemy dziewczyny. - szepnęła ostrzegawczo do przyjaciółek, które dopiero zaczęły się rozkręcać.
-Jeszcze chwilkę... - nalegała Weasley.
-Nie ma mowy, nie widzisz co się dzieje? - warknęła cicho Zo. -Idziemy. - zakomenderowała, po czym bez uprzedzenia złapała za rękę rudą, która stała po jej prawej i Soph stojącą po jej lewej stronie i zaciągnęła je czym prędzej w stronę wejścia do szkoły. Słyszała za sobą zaklęcia rzucane na oślep przez rozjuszonych Ślizgonów. Kto wie przecież co mogło się stać? Czy Rose w ogóle już straciła rozum? Oj Zoey czuła, że będzie musiała się poważnie rozmówić ze swoimi współlokatorkami. Ale oczywiście zrobi to dopiero po bezpiecznym powrocie do dormitorium.
Ina miała już dość ciągłego wyjaśniania ludziom całkiem oczywistych rzeczy. To nie do pomyślenia, jak bardzo ślepym można być. Fioletowowłosa westchnęła ciężko, po czym w butach i szacie wtargnęła na swoje i tak zawsze niechlujnie wyglądające łóżko. Cóż miała poradzić, nie lubiła porządku. Nie mogła wtedy nic znaleźć i w niczym się połapać. Spojrzała niechętnie w kierunku stosu podręczników, leżących na szafce nocnej. Planowała podejść do OWTM-ów. Zdawała sobie sprawę z tego, że nie będzie to prostym zadaniem. Musiała się jednak z nim zmierzyć, jeśli chciała spełnić swoje odwieczne marzenie zostania Aurorem. Jęknęła cichutko i sięgnęła po jedną z książek. Miała mnóstwo roboty na następny dzień, a problem polegał na tym, że nie miała pojęcia za co wziąć się najpierw. Zdążyła jedynie otworzyć podręcznik, a usłyszała jakieś hałasy dochodzące z podwórka. Podniosła się więc z wygodnego posłania i zerknęła przez okno. Jasna sprawa, kogo ujrzała? Malfoya i Pottera stojących w centrum dość sporej grupy. Znowu te przeklęte bachory zaczęły gwiazdorzyć? Postanowiła, że nie puści im tego płazem. Nie minął więc choćby ułamek sekundy, a nie było jej w dormitorium, bo już pędziła w dół po schodach, napędzana nową siłą - możliwością dokopania Śizgonom.
Megan zdecydowała, że spędzi popołudnie na zewnątrz. Zgarnęła swoją paczkę i wybrali się razem, tak jak większość uczniów na błonia. Dziewczyna rozmyślała nad swoimi relacjami ze Scorpiusem. On ją olewał. Miał gdzieś. Zrozumiała to już dawno, ale cały czas miała nadzieję. No tak, nadzieja matką głupich.
Może i była głupia, ale na pewno nie da sobą pomiatać i się wykorzystywać. Wymyśli coś. A póki co postanowiła nacieszyć się towarzystwem na przykład Terry'ego, z którym zawsze dobrze jej się układało. Oparła więc głowę o jego ramię i przymknęła lekko oczy, napawając się błogością chwili.
Po jakimś czasie wybudziła się ze stanu odrętwienia i rozejrzała dookoła. Praktycznie cała jej grupka gdzieś wyparowała. Po drugiej stronie jeziora natomiast zauważyła te trzy świętoszki z Gryffindoru. Ewidentnie coś knuły. Sęk w tym, że Ślizgonkę mało obchodziły ich zamiary. Podniosła się, po czym zwróciła się do Terry'ego po nazwisku:
-Zabini, idziemy stąd. Zaczyna się robić nudno. - więc chłopak także wstał i objął Smith w pasie, po czym we dwoje poszli poszukać reszty.
*Zaklęcie Kameleona - kamufluje, upodabnia do otoczenia przedmiot lub żywą istotę
**Aguamenti - wytwarza strumień wody z różdżki
***Lacarnum Inflamare - umożliwia wystrzelenie z różdżki ognia w postaci małych kul
****Levicorpus - sprawia, że niewidzialna siła unosi przeciwnika za kostkę u nogi trzymając go głową w dół
*****Liberacorpus - jest zaklęciem przeciwadziałąjącym Levicorpus
___________________
Przepraszam, że rozdział nie został dodany wczoraj, ale stało się to z przyczyn całkowicie niezależnych ode mnie.
hej nominowałam cię do liebster award http://dark-and-black-gang.blogspot.com/2014/06/liebster-awards_22.html
OdpowiedzUsuńmożesz sie cieszyć allgusio :)
Jak na razie jest całkiem ok :) Czekam na więcej :* Weny życzę :3
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze, ciekawy i zabawny rozdział. ;)
OdpowiedzUsuń